Choć trwają jeszcze wakacje, na horyzoncie widać już nowy rok szkolny. Wkrótce nadejdzie wrzesień i dobrze byłoby przygotować już sobie jakiś niezły „zestaw startowy”, np. w duchu starego, dobrego ABC. No, bo skoro początek, to musi być alfabet, prawda?
Przecież każdy, kto rozpoczyna naukę języka obcego, tak czy owak, musi na starcie zmierzyć się z zadaniem opanowania alfabetu i to nie dlatego, że „teacher każe” i tak jest w podręczniku, tylko że znajomość alfabetu to umiejętność niezwykle przydatna w życiu.
POLECAMY
Nasz świat jest pełny różnych systemów językowych. Każdy kraj, ba, nawet poszczególne regiony mają swoje własne języki lub choćby dialekty. Spora część języków czerpie z tradycji jednego, konkretnego alfabetu, wykorzystując go do zapisu własnej mowy (tak polski, jak również angielski korzystają z alfabetu łacińskiego), jednak mnogość języków przekłada się także na sporą liczbę alfabetów na świecie. Tych najważniejszych jest 23 [łaciński, awestyjski, Braille’a, etruski, deseret, cyrylica, głagolica (pierwotna wersja cyrylicy), gocki, grecki, gruziński, fenicki, koptyjski, koreański, meroicki, mongolski (zwany ujgurskim), ogamiczny, ormiański, runiczny, thaana (używany na Malediwach), tifinagh (w językach berberyjskich), staroitalski, staroturecki, syryjski].
Czym zatem jest alfabet? Jest to system zapisywania mowy, zestaw liter w określonym porządku, a jego nazwa pochodzi od greckich liter: alfa i beta. Greckie pismo zostało nazywane alfabetem, a nazwa ta rozprzestrzeniła się też na pismo łacińskie. Choć za najstarszy system alfabetyczny uznaje się pismo protokananejskie, początki alfabetu przypisuje się Fenicjanom (XI wiek), których pismo składało się z 22 znaków, bez samogłosek i zapisywanych od prawej do lewej strony.
Natomiast pierwsze zapisy języka angielskiego zostały wykonane w anglosaskim alfabecie runicznym futhorc, używanym od V wieku naszej ery. I to właśnie w takiej wersji anglosascy osadnicy przywieźli alfabet na wyspy. Ta staroangielska wersja posiadała własne litery, mianowicie: cierń (þ), eth (ð), wynn (ƿ), yogh (ȝ), popiół (æ) i ethel (œ), które nadal możemy spotkać w niektórych pradawnych pismach. Co ciekawe, litery þ i ð nieustannie są używane we współczesnym języku islandzkim. Pozostałe znaki stopniowo, wraz z mijającym czasem, były zastępowane przez te, które znamy po dziś dzień. Dopiero w VII wieku chrześcijańscy misjonarze wprowadzili zapis łaciński, który przypomina znaki używane aktualnie. Oba alfabety były stosowane równolegle przez jakiś czas, efektem czego było przedostanie się do łaciny pojedynczych znaków futhorc. Najdłużej w alfabecie utrzymały się znaki æ i œ, które funkcjonowały aż do XIX wieku.
Współczesna forma angielskiego alfabetu jest efektem wielowiekowej ewolucji, poczynając od języka protosynajskiego, poprzez alfabet fenicjański, starożytną grekę, aż po alfabet rzymski, a obecnie na świecie funkcjonuje jednolity (na szczęście!) umowny sposób literowania angielskich słów. Jest on powszechnie akceptowany przez wszystkie armie NATO, żeglugę morską i powietrzną, a na co dzień stanowi nieodłączną pomoc zwłaszcza podczas rozmów telefonicznych z obcokrajowcami.
Znana nam forma alfabetu angielskiego nie różni się od poklasycznego alfabetu łacińskiego, gdyż zasadniczo używa tych samych 26 liter. Mają takie same łacińskie pochodzenie, są więc też podobne do polskich, jednak posiadają inną wymowę.
No, dobra, ale w sumie po co nam ten alfabet? – To chyba dość częste pytanie, które słyszymy na lekcji angielskiego. Pada ono zwłaszcza od starszych dzieciaków, bo młodsze uczą się alfabetu chętnie, przecież nie ma nic wspanialszego niż rymowanki i piosenki pierwszego etapu nauki. Nawet gdyby dziecko nie chciało, to ABC samo wejdzie w głowę. No i wszystko ładnie, pięknie, dopóki nie przyjdzie taki czas, że uczeń zostanie poproszony o przeliterowanie swojego imienia. Wtedy zaczynają się spellingowe schody i refleksja, że alfabet może jednak do czegoś się przydaje.
Prawda jest taka, że znajomość alfabetu i umiejętność literowania przydaje się częściej niż mogłoby się wydawać. Wcześniej czy później przecież przyjdzie taka chwila, gdy rzeczywiście nasz uczeń będzie musiał coś przeliterować i nie zwolni go z tej konieczności znajomość języka nawet na doskonałym poziomie. Dlaczego? Dlatego, że ludzie mówiący w języku angielskim pochodzą z bardzo różnych części świata i posługują się nim w różnym stopniu. Istotne informacje przekazywane np. przez telefon będą wymagały znajomości alfabetu. To właśnie dzięki niemu można przeliterować nie tylko nazwisko, które obcokrajowiec za nic w świecie nie powtórzy (np. Grzegorz Brzęczyszczykiewicz), a tym bardziej nie zapisze. To samo z nazwą ulicy czy hotelu, gdzie chcemy dojechać. Nie wspominając o wypełnianiu dokumentów i adresach e-mailowych. Jeśli chcemy, by wiadomość do nas mogła dotrzeć, musimy zadbać o to, by nasz rozmówca prawidłowo zapisał literowany przez nas adres. Dzięki znajomości odpowiedników poszczególnych liter można skutecznie wyeliminować większość błędów, które mogłyby zakłócać przekaz.
Poza tym – potwierdzona naukowo prawda jest taka, że im więcej liter dziecko rozpoznaje we wczesnym etapie, tym lepiej radzić sobie będzie z czytaniem – czy to w języku ojczystym, czy obcym i jego pewność siebie na tym polu będzie większa. No i z czym tu dyskutować? Ale, żeby coś weszło do głowy, trzeba koniecznie postawić na powtórki. Im częściej uczeń będzie miał do czynienia z dźwiękiem danej litery, tym lepiej. Najlepiej robić to regularnie na każdej lekcji, na początku lub jej końcu, niech to się stanie rutyną w dobrym tego słowa znaczeniu. Taką, na którą uczniowie będą czekać z niecierpliwością, gdzie pojawiać się będą nowe ćwiczenia i nowe wyzwania angażujące nie tylko głowę, ale i całe ciało, bo wiadomo – ruszające się ciało to uczący się mózg. No i oczywiście – im więcej w tym wszystkim dobrej zabawy i kreatywności, tym więcej motywacji dla uczniów. Oni to uwielbiają!
No dobra, ale jak uczeń ma zapamiętać dźwięki tych liter? Dzieciom najłatwiej jest kojarzyć je ze słowami, które na daną literkę się zaczynają, koniecznie z pomocą obrazków. Starszym uczniom można zaprezentować nazwy własne i skróty, których na co dzień używa się w szybkiej korespondencji, np.
A ATM (at the moment)
B BRB (be right back)
C CU (see you)
D DIY (do it yourself)
E E-mail
F FBI
G Gmail
H HBO
I IMO (in my opinion)
J JK (just kidding)
K KK (szybkie OK)
L LP (longplay)
M MC (Master of Ceremony) ...