Jeśli pragniesz znaleźć pokój, staraj się raczej zmienić samego siebie niż innych ludzi. Łatwiej Ci bowiem będzie ochronić swe stopy, zakładając pantofle niż pokrywając dywanem całą ziemię.
– przysłowie chińskie.
POLECAMY
Uważaj na swoje myśli, stają się słowami. Uważaj na swoje słowa, stają się czynami. Uważaj na swoje czyny, stają się nawykami. Uważaj na swoje nawyki, stają się charakterem. Uważaj na swój charakter,
staje się Twoim przeznaczeniem.
– przysłowie chińskie.
Sytuacja pandemii, w jakiej tkwimy od miesięcy, wyciąga na światło dzienne wszystkie problemy w innych warunkach poupychane, pozamiatane albo oglądane przymkniętym okiem. Trudne relacje w rodzinach, problemy psychiczne i emocjonalne dzieci i młodzieży, nierówności społeczne (wynikające obecnie chociażby z dostępu do sprzętu, odpowiedniego łącza internetowego, umiejętnej opieki rodzicielskiej nad uczniami w przymusowej domowej szkole) przybierają na sile. Fakty te zostają zauważane na szerszą skalę, czego odzwierciedleniem są przeprowadzane badania. Ich wyniki, na przykład raportu: Etat w sieci 2.0. Zdrowie psychiczne polskich nastolatków w nauce zdalnej (przeprowadzone przez Fundację Edukacji Zdrowotnej i Psychoterapii w Poznaniu) alarmują. Procent młodych ludzi zgłaszających zły stan psychiczny, w tym ciągłe rozdrażnienie, kłopoty ze snem, poczucie dojmującego smutku i samotności, wreszcie myśli o śmierci jest bardzo wysoki. Sytuacja nauczycieli zaskoczonych w marcu zeszłego roku nową rzeczywistością i warunkami pracy też nie jest łatwa. „Choć to uczniów traktujemy jako najbardziej narażony i najbardziej wrażliwy element edukacji, w obecnej sytuacji nietrudno zauważyć, że to na nauczycielach skupiły się oczekiwania i wymagania płynące zarówno ze strony ich podopiecznych, jak i z góry od dyrektorów szkoły” zauważa Marcin Zaród w Edukacji w czasach pandemii wirusa COVID-19 pod redakcją profesora Jacka Pyżalskiego.
Mimo że od lat konferencje metodyczne i szkolenia dla nauczycieli podkreślają znaczenie uważności, indywidualizacji procesu dydaktycznego, powiązania treści nauczania z życiem, to, gdy w marcu 2020 roku doszło do pierwszego zamknięcia, szkoła znów pokazała swoje opresyjne oblicze. I mówię to z perspektywy dwóch ról: nauczycielki i mamy uczniów szkoły podstawowej i liceum. Najpierw po omacku trwały poszukiwania najlepszego sposobu przeniesienia nauki z klasy przed ekran. Najlepiej w skali 1 : 1. Mimo wszystkich trudności technicznych, ze sprzętem, zasięgiem, wątpliwymi umiejętnościami szczególnie ze strony starszej kadry pedagogicznej, łatwiejsze wydało się to bowiem, niż zmiany planów, lekcje hybrydowe z prawdziwego zdarzenia, łączące zmienną obecność kilku uczniów w reżimie sanitarnym w klasie i przed ekranem, reorganizację pracy w szkole i siatek godzin, zorganizowanie nowych rozkładów komunikacji miejskiej i podmiejskiej. Dyrektorzy w koszmarach o pomiarach dydaktycznych widzieli już spadające staniny. Nauczyciele czuli zbliżający się oddech niepowodzenia, rodzice widmo porażki, a uczniowie grząski grunt. Największym bólem głowy stała się dla władz oświatowych podstawa programowa.
Tymczasem w takiej nagłej, nieznanej i niepojętej sytuacji najmądrzejsze względem dzieci i młodzieży wydawałoby się dostosowanie treści i sposobów nauczania do potrzeb, takie całościowe zadbanie o ich dobrostan, połączenie tej nowej sytuacji z doświadczeniami, które się już w historii przewijały. Było już przecież tyle trudnych podobnych sytuacji, że jest z czego tworzyć materiały na lekcje, czyli uczyć na doświadczeniu i przez nie. Pokazywać uczniom, że trudności stawiane przez los można – mówiąc młodzieżowym językiem – ogarnąć, a nawet wyciągnąć z nich niespodziewane korzyści. If you can name it,
you can tame it – to bardzo adekwatne powiedzonko angielskie (jeśli umiesz to nazwać, możesz to okiełznać), które przyświeca mojemu założeniu, aby o trudnych i budzących strach sprawach rozmawiać. A codzienne informacje o liczbie przypadków, zgonów, mutacjach wirusa, konieczności zachowywania dystansu, unikania kontaktów oraz zamknięcia napawają uczniów, nie tylko ich zresztą, ogromnym niepokojem.
W internecie krążyły co prawda memy z Izaakiem Newtonem, bo w końcu kto wie, co byłoby z rachunkiem różniczkowym i grawitacją, gdyby nie epidemia dżumy i zamkniecie Cambridge w 1666. Ale czy to – mam tu na myśli nie tylko historię z Newtonem, ale nawiązania do podobnych sytuacji – pojawiło się szerzej w przestrzeni szkolnej? A naprawdę jest się do czego odnieść, by stworzyć ciekawe i adekwatne materiały na czytanie i słuchanie ze zrozumieniem, rozwijanie umiejętności wypowiedzi ustnych i pisemnych. Problem z analizą treści pojawia się we wszystkich wnioskach wyników egzaminów kończących edukację, stąd zakładam ogromną wartość, jaką ma dostosowanie treści i metod do awaryjnej sytuacji spowodowanej obecną pandemią, przede wszystkim na przedmiotach humanistycznych, choć pewnie udałoby się to i na przedmiotach ścisłych i przyrodniczych (wirusy i bakterie, modele statystyczne, wskaźniki zachorowalności czy matematyczne modele zapadalności – jest o czym mówić w kontekście epidemii covid). Oczywiście, wymaga to wysiłku, wyjścia poza schemat podstawy programowej i podręcznika w kierunku swobodnej, twórczej pracy nauczyciela, gotowego do układania lekcji szytych na miarę potrzeb ucznia.
Jest wielu nauczycieli pasjonatów, którzy tak właśnie podeszli do przeniesionych w nową rzeczywistość lekcji, pozostawiając daleko z tyłu dylematy typu: kiedy to robić, bo program, po co, czy mi za to zapłacą. Są pedagodzy, którzy w ten sposób trafnie rozpoznali swoją misję wyjaśniania uczniom trudności w życiu i pokazywania, jak dać sobie z nimi radzić. Pojawiły się też warsztaty i szkolenia da nauczycieli, podsuwające wiele dobrych pomysłów lekcji na trudne czasy, proponujące gotowe konspekty i plany zajęć. Systemowo jednak to kropla w morzu, niezauważona i niedoceniona.
Należy często podkreślać i doceniać zdobywanie przez uczniów większej samodzielności, wywiązywanie się ze swoich obowiązków, trzymanie się terminów realizacji zdalnych zadań, ich sprawność w poruszaniu się po wirtualnym świecie.
Zamiast tego największą pomocą dla ucznia zdającego w tym roku maturę lub egzamin ósmoklasisty, jak i nauczyciela przygotowującego do nich, mają być obniżenia wymagań egzaminacyjnych – niby przemyślane, ale jakby na kolanie wykreślane elementy z zeszłorocznych informatorów. Czyli i bukłak stary i wino słabe. Zdenerwowany nauczyciel po jednej stronie ekranu i zagubiony uczeń po swojej.
I tu mój apel o działanie, na które możemy mieć rzeczywisty wpływ. Sprawa, która naprawdę nic nie kosztuje, a ma wartość bezcenną: bądźmy dla siebie dobrzy w domu, na ulicy, przed ekranem, wszędzie tam, gdzie los nas posyła, albo sami się wybieramy.
Wystarczy uśmiech przed ekranem, szczere zainteresowanie, rozmowa skupiona na uczniu na rozgrzewkę na początek zajęć, gotowość do przyznania się do problemów technicznych, gdy gubimy się w gąszczu platform i wirtualnych klas, wykorzystanie różnorodnych metod i technik, aby zaangażować uczniów o różnych stylach poznawczych i próba takiego wykorzystania czasu podczas lekcji, aby po nich nasi uczniowie nie musieli już siedzieć przed ekranem. Należy często podkreślać i doceniać zdobywanie przez uczniów większej samodzielności, wywiązywanie się ze swoich obowiązków, trzymanie się terminów realizacji zdalnych zadań, ich sprawność w poruszaniu się po wirtualnym świecie. Dobrze też doceniać wysiłek rodziców naszych uczniów, którzy są często przeciążeni i zatroskani o obowiązki własne i dzieci, pełni obaw o swoją pracę, zdrowie, zagubieni w medialnym szumie. Przede wszystkim też warto pracować nad swoimi emocjami, aby zarażać pogodą ducha, akceptacją sytuacji i wiarą, że będzie dobrze. Ze spokojem i uprzejmością. A wtedy te pantofle z powiedzenia na wstępie mogą być szyte na taką miarę, że i innym przypadną do gustu.
I tu znów przyjdzie mi w sukurs mądrość chińska:
Uważaj na swoje myśli, stają się słowami. Uważaj na swoje słowa, stają się czynami. Uważaj na swoje czyny, stają się nawykami. Uważaj na swoje nawyki, stają się charakterem. Uważaj na swój charakter, staje się Twoim przeznaczeniem.
Rzeczywiście, tak wiele zależy od nas, jeśli chodzi o zrozumienie i przeżycie również tych trudnych doświadczeń. To jako rodzice i pedagodzy przede wszystkim powinniśmy przekazywać naszym dzieciom i uczniom teraz, w czasach kryzysu.
Sięgnęłam ostatnio ponownie po książki z dwóch różnych półek: 12 życiowych zasad. Antidotum na chaos Jordana Petersona, kanadyjskiego psychologa klinicznego i Metafory w naszym życiu George’a Lakoffa i Marka Johnsona, amerykańskich – językoznawcy i filozofa, skrupulatnych badaczy semantyki. To lektury zupełnie nienowe (rok polskiego wydania pierwszej pozycji to 2018, drugiej zaś 1988), ale bardzo adekwatne na pandemiczne wieczory dla wszystkich. Napisane przystępnym językiem, oparte na szerokiej literaturze i badaniach, wskazują kierunek wyjścia z opowieści idioty pełnej wrzasku i wściekłości do życia w harmonii z samym sobą i otoczeniem, w głębokim pokoju, który można sobie tak wypracować, by stał się naszą nieodzowną częścią. Peterson zręcznie porównuje zbieżne opowieści przewijające się przez literaturę, różne religie i systemy wierzeń. Podkreśla wagę poczucia celowości naszych działań; jak też pokazuje zdroworozsądkowe podejście do dobrostanu poprzez tak proste elementy codzienności, jak sen, odpowiednie odżywianie i dbałość o emocjonalne drobiazgi, jak choćby głaskanie kota. Natomiast Lakoff i Johnson zwracają uwagę na ścisły związek języka, poznania i odczuwania; język – jak twierdzą badacze – jest ucieleśniony i metaforyczny. Stąd, jeśli na co dzień posługujemy się metaforą wojny, czyli walczymy o swoje, nie poddajemy się, bronimy argumentów, obalamy tezy, atakujemy w dyskusji, to nasze ciała przygotowują się do walki. Ciśnienie rośnie, oddech przyspiesza, pięści same się zaciskają.
Do czego zmierzam, odwołując się do tych książek – obie sugerują, jak osiągnąć to, co dla nas dobre i upragnione: spójność i wewnętrzny pokój. Co więcej, udowadniają, że mamy w tym aspekcie naprawdę ogromną moc sprawczą. Pomóżmy więc sobie i naszym podopiecznym na spokojne spojrzenie na rzeczywistość. Nie ulegajmy niepokojom społecznym, medialnym frustracjom, fake newsom. Myślmy pozytywnie, mówmy pozytywnie. Po prostu, róbmy swoje.
Ten tekst mógłby się pewnie składać z samych cytatów. Dobrze ułożone, lekko sparafrazowane nie wymagałyby nawet wiele edycji. Wymagajmy od siebie, nawet gdyby inni nie wymagali, a wtedy w tych pantoflach będziemy przyjaźni nawet dla ziemi.
Ona podobno wyraźnie odetchnęła przy ograniczonej liczbie lotów. Tak niewiele, a zmienić może tak wiele – bądźmy dla siebie dobrzy.
* * *
Poniżej dwa pomysły na lekcje języka angielskiego w temacie pandemii.
Zadanie na czytanie ze zrozumieniem o intrygującej historii Tyfusowej Mary (dla uczniów klas 6–8) oraz zadanie na czytanie (klasy 4–5) i słuchanie ze zrozumieniem (zależnie od możliwości grupy: klasy 4–8) o australijskiej The School of the Air.
Typhoid Mary
Mary Mallon, better known as Typhoid Mary, was a famous asymptomatic typhoid carrier in the New York City area early in the 20th century. Typhoid or typhoid fever is a disease that spreads through contaminated food and water and in which there is fever, diarrhoea, and great weakness.
Mary was born on 23rd September 1869, in Cookstown, County Tyrone, Ireland. She immigrated to the United States in 1883 and subsequently made her living as a domestic servant, most often as a cook. It is not clear when she became a carrier of the typhoid bacterium. However, from 1900 to 1907 nearly two dozen people fell ill with typhoid fever in households in New York City and Long Island where Mary worked.
In 1906, after six people in a house where Mary worked in Oyster Bay, N.Y., became sick with typhoid, the homeowners hired New York City Department of Health sanitary engineer George Soper, whose specialty was studying typhoid fever epidemics, to investigate the outbreak. Other investigators were brought in as well and concluded that the outbreak likely was caused by contaminated water.
Mary continued to work as a cook, moving from household to household. Accidentally or on purpose, she disappeared when problems appeared. Then in winter of 1907, she started to work again in a Park Avenue home in Manhattan. Following an outbreak in the Manhattan household that involved a death from the disease, Soper met with Mary. He subsequently linked all 22 cases of typhoid fever in New York City and the Long Island area to Mary.
Again Mary disappeared, but Soper finally found her and committed to an isolation centre. In 1910 the health department released her. The condition was – she shouldn’t work as a cook!
Four years later Soper began looking for Mary again when an epidemic broke out at a sanatorium in Newfoundland, N.J., and at Sloane Maternity Hospital in Manhattan, N.Y. It turned out that Mary had worked as a cook at both places… She died on 11th November 1938.
Fifty-one cases of typhoid and three deaths were directly attributed to her.
I. Read the article and answer the questions below.
- Where and when was Mary Mallon born?
- When did she immigrate to the USA?
- What was her job?
- What nickname did she get?
- Where did she work?
- What serious disease did she carry?
- How does the disease spread?
- What are the typical symptoms of the disease?
- What was the name of the sanitary engineer?
- How many cases of typhoid were directly attributed to Mary Mallon?
II. Match the words in the left column with their definitions on the right.
carrier (noun) |
a) poisonous or not pure |
commit (verb) | b) to include, be part of |
contaminated (adjective) | c) to give freedom or free movement to someone or something |
disease (noun) | d) a person, animal, or plant that carries disease germs without showing symptoms and passes them on to others |
dozen (noun) | e) illness |
nvolve (verb) | f) a time when something suddenly begins, especially a disease or something else dangerous or unpleasant |
outbreak (noun) | g) to (cause to) cover, reach, or have an effect on a wider or increasing area |
release (verb) | h) an infectious disease spread by dirty water and food, causing a high body temperature, red spots on the upper body, severe pains in the bowels, and sometimes death |
typhoid, typhoid fever (noun) | i) twelve |
spread (verb) | j) to make secure or put in safekeeping |
(Modern English Teacher, October 2020, volume 29, issue 4)
Answer key:
I.
- She was born in Cookstown, County Tyrone, Ireland on 23rd September 1869.
- In 1883.
- She was a cook.
- Typhoid Mary.
- She worked in various households in Ney York City and Long Island, and later in a sanatorium in Newfoundland, N.J.
- Typhoid or typhoid fever.
- The disease spreads through contaminated food and water.
- Fever, diarrhoea, great weakness.
- George Soper.
- 51.
II.
1d 2i 3a 4e 5i 6b 7f 8c 9h 10g

(ostatni dostęp 09. 02. 2021)

W internecie można znaleźć wiele ciekawych materiałów. Ja skorzystałam na potrzeby moich zajęć z ogólnodostępnych materiałów o australijskiej The School of the Air, pokazując uczniom, że zdalna szkoła, którą nam przyszło poznać w niektórych miejscach na świecie, funkcjonuje od dekad. Poniżej zamieszczam materiały do wykorzystania lub inspiracji – czytanie ze zrozumieniem (pytania typu: prawda/ fałsz do zamieszczonego tekstu), rozszerzenie słownictwa, utrwalanie sposobu tworzenia pytań oraz zadania na doskonalenie umiejętności słuchania – w temacie zdalnego nauczania w odległych regionach Australii The School of the Air. Zaś staroświeckie nagranie (1958 rok) otwiera szerokie spektrum tematów od historii „powietrznej szkoły” do geografii Australii.
Literatura:
- Peterson Jordan. 12 Życiowych zasad. Antidotum na chaos. FijoRR Publishing. 2018.
- Lakoff George i Mike Johnson. Metafory w naszym życiu. PIW. 1988.
- Pyżalski Jacek, red. Edukacji w czasach pandemii wirusa COVID – 19 https://zdalnie.edu-akcja.pl/
- Fundacja Edukacji Zdrowotnej i Psychoterapii w Poznaniu Etat w sieci 2.0. Zdrowie psychiczne polskich nastolatków w nauce zdalnej https://etatwsieci.pl/
- Szudy-Sojak Aleksandra. A teacher’s report from a besieged classroom. Modern English Teacher, October 2020, volume 29, issue 4.