Dołącz do czytelników
Brak wyników

Uniqueskills , Otwarty dostęp

14 lutego 2019

NR 9 (Luty 2019)

Poezja na lekcjach języka angielskiego

0 1091

Choć poezja, jak i większość dzieł literackich, nie jest stworzona z myślą o nauczaniu języka obcego, to świetna baza dla zaangażowania uczniów w kontekst językowo-kulturowy. Dobrze przemyślana lekcja z wykorzystaniem utworów poetyckich może być dla ucznia ciekawą inspiracją.

 

POLECAMY

W sieci można znaleźć i odpowiednio dobrać utwory, by idealnie wpasować je w potrzeby uczniów. Oczywiście z pominięciem traumatycznego pytania: „Co autor miał na myśli?”. Z pewnością przez to nieszczęsne pytanie wielu z nas się do niej zraziło. Tymczasem z poezją jest jak z lodami albo z muzyką – każdy musi znaleźć coś dla siebie. W tym tkwi cała tajemnica. 

Jak to działa?

Przed laty na szkoleniu metodycznym w Dublinie mieliśmy zajęcia z poezją. Na początku nasza lektorka spytała, czy prowadząc własne lekcje, korzystamy z utworów poetyckich, czy nasi uczniowie lubią takie lekcje i czy naszym zdaniem mają one sens. Zdania były podzielone. Większość raczej odniosła się sceptycznie, uważając poezję za ekskluzywny twór, dostępny tylko do nielicznych. Argumentowali, że nie jest ona ani interesująca, ani lubiana przez uczniów, gdyż teksty poetyckie są abstrakcyjne i nie mają związku z rzeczywistością. Za trudna jest gramatyka, składnia i zbyt wyszukane słownictwo. Lektorka wysłuchała wszystkich z uwagą, po czym poprosiła, żebyśmy czegoś posłuchali. Puściła nam na YouTube dwie recytacje jednego wiersza, po czym mieliśmy wyrazić zdanie, która z nich podoba się bardziej – bez skupiania się na rozumieniu. W jednej wersji usłyszeliśmy Anthony Hopkinsa, w drugiej jakąś lokalną aktorkę, nie pamiętam już nazwiska. Był to wiersz słynnego irlandzkiego poety Williama Butlera Yeats’a Cloths of Heaven. Po odsłuchaniu nagrania rozmawialiśmy o naszych odczuciach, zapisywaliśmy słowa, które nam się z tym utworem skojarzyły, nikt na nikogo nie wywierał żadnej presji, każdy miał prawo do własnego zdania.

Lektorka w międzyczasie sprytnie przemyciła słowo embroidered i enrought, upewniając się, że wszyscy zrozumieli ich znaczenie. Następnie zapytała, jak podoba nam się wiersz i ile czasu byśmy sobie dali, by nauczyć się go na pamięć? Wtedy oprzytomnieliśmy, zgodnie stwierdzając, że… nie jesteśmy w stanie spamiętać nawet jednej linijki! Tymczasem po wyjściu z zajęć… wiersz był w całości w naszych głowach! Ja pamiętam go do dziś!

Co zrobiła lektorka, żeby nas przenieść „w głąb” wiersza? Ewidentnie zaraziła nas swoim entuzjazmem. My naprawdę widzieliśmy, że ona uwielbia to, co robi, że praca z nami nad wierszem to niesamowita przygoda. Świadoma tego niczego nam nie narzucała, lecz pozwalała się wygadać, wspierając nas w wyrażaniu własnych emocji, wizji i interpretacji. Żadne odczucie nie było zakazane, każdy pracował we własnym tempie. Potem zaprosiła nas do wspólnej zabawy – mieliśmy ten wiersz czytać razem, wyświetlany na ekranie. Prowadząca zmieniała plansze, było ich może osiem, a wraz z kolejnymi znikało słowo za słowem, aż do planszy ostatniej – wypełnionej jedynie kadrem z gwiazd na nocnym niebie. A my „czytaliśmy” dalej. Jakież to było zaskoczenie! A ile radości! Sprawdziłam ten patent na własnym dziecku, pomagając mu nauczyć się m.in. Inwokacji czy Elegii o chłopcu polskim. Bomba! I...

Ten artykuł jest dostępny tylko dla zarejestrowanych użytkowników.

Jeśli posiadasz już konto, zaloguj się.

Przypisy