Weronika Zięciak: Zacznę naszą rozmowę od pytania, czym dla pani jest wychowanie w szacunku?
Katarzyna Kowalska-Bębas: Wychowanie w szacunku, jak rozumiemy je w fundacji, to wychowanie oparte na podmiotowym traktowaniu dziecka, ale także siebie i relacji, które tworzymy w rodzinie. Wychowanie to opiera się na wartościach, które przedstawił Jasper Juul, takich jak autentyczność, równa godność, odpowiedzialność osobista i integralność. W takim wychowaniu zatrzymujemy się przy swoich – rodzicielskich – potrzebach, lecz również przyglądamy się potrzebom dziecka. Zachowanie, nawet trudne, traktujemy jako zaproszenie do rozmowy. W wychowaniu w szacunku często podkreślamy, że to rodzic zaczyna pracę od siebie, przygląda się swoim emocjom, przekonaniom, sposobom na rozwiązywanie trudności, a dopiero potem może zająć się dzieckiem.
W książce Rozmowy o wychowaniu w szacunku, której jest pani współautorką, rozmawiacie m.in. o stresie, poczuciu własnej wartości i nauce komunikowania się. To obszary wymagające wsparcia i uwagi, które również mocno wybrzmiewają w niedawno opublikowanym raporcie Młode Głowy. Z badania dowiadujemy się, że nastolatki mają skrajnie niską samoocenę. Czy uważa pani jako mama, że szkoła może coś zrobić, żeby budować wśród uczniów poczucie własnej wartości? Jakie to mogą być działania?
Dużo pracuję z nauczycielami. Gdybym nie wierzyła, że mogą coś zmienić, to bym tego nie robiła. Jeżeli dziecko nie ma oparcia w domu, nie jest to środowisko, w którym może budować zdrowe poczucie własnej wartości, to naturalnie drugim miejscem, w którym spędza dużo czasu, jest szkoła czy przedszkole. I tam właśnie to poczucie własnej wartości może budować. Podstawą zadbania o dobrostan dzieci w placówkach jest możliwość budowania relacji z nauczycielem czy nauczycielką. Relacji opartej na wzajemnym szacunku i zrozumieniu. O tych samych wartościach wspomniałam wyżej. Dzieci nie uczą się od osób, których nie lubią. Mózg ludzki nie uczy się w stresie. Biorąc tylko te dwie kwestie pod uwagę, naprawdę możemy zmienić wiele w polskiej edukacji. Wystarczy choćby zrezygnować z ocen, odpytywania przy tablicy, ciśnienia na wyniki – i może się okazać, że wszystkim, i dorosłym, i dzieciom, będzie w polskich szkołach lepiej.
Co powinniśmy jako dorośli – rodzice i nauczyciele – zrobić, żeby dzieci nie czuły się tak bardzo osamotnione?
Znów wrócę do tego, że dorośli muszą najpierw zadbać o siebie. Dzieci dostrajają się do naszego – osób dorosłych – układu nerwowego. Myślę, że kondycja psychiczna młodzieży w dużej mierze odzwierciedla kondycję dorosłych. Na pewno nadmierne koncentrowanie się na dziecku nie pomaga ani jemu, ani rodzicom. Trzeba znaleźć równowagę między opieką a dawaną dziecku przestrzenią. Nie ma tu na pewno jednej recepty. Każda rodzina jest inna, każda będzie miała inny „złoty środek”. To, co na pewno wspiera dzieci, to pozostawanie z nimi w relacji. Żeby dzieci wiedziały, że zawsze mogą przyjść do rodzica, podzielić się z nim swoimi trudnościami i radościami. A do tego właśnie są wartości, o których wspomniałam wcześniej.
Kiedy wspominam swoje dzieciństwo i nastoletnie życie, mam odczucie, że dorośli nie potrafili i bali się rozmawiać z dziećmi o emocjach. Patrząc na wyniki najnowszych badań i raportów, można wyciągnąć wnioski, że niewiele się zmieniło, mimo większej świadomości z zakresu psychologii i rozwoju dziecka. Dlaczego tak ważna jest rozmowa i umiejętność komunikowania się w życiu nastolatka, ale i osoby dorosłej?
Wielu rodziców jest zagubionych w gąszczu nowoc...
Pozostałe 90% treści dostępne jest tylko dla Prenumeratorów
- 6 wydań magazynu "Horyzonty Anglistyki"
- Dostęp do wszystkich archiwalnych artykułów w wersji online
- Możliwość pobrania materiałów dodatkowych
- ...i wiele więcej!