Nieuchronnie zbliża się podsumowanie pierwszego półrocza, a co za tym idzie – czas zebrań i konsultacji z rodzicami. Jak się z tym czujesz? Bezpiecznie? Nie możesz się doczekać? Zżera Cię trema? Idziesz jak na ścięcie? A może najchętniej uciekł(a)byś gdzie pieprz rośnie? Masz prawo do swoich emocji, także tych trudnych.
Każda emocja, której doświadczamy, niesie ze sobą jakąś informację o nas samych i dla nas samych oraz pozwala nam poznać swoje granice i wytyczyć je innym ludziom. Nie na wszystko w życiu mamy wpływ, ale na wiele rzeczy tak – i jedną z nich jest właśnie sytuacja zebraniowo-konsultacyjna. To w dużej mierze od Ciebie zależy, jak przebiegną spotkania z rodzicami.
POLECAMY
Poniżej podzielę się swoimi pomysłami na to, jak przygotować się do spotkania z rodzicami podczas zebrania czy konsultacji, ale zanim zacznę, poproszę Cię o to, abyś wziął teraz głęboki wdech i zastanowił się, jakie myśli przychodzą Ci do głowy, kiedy mówisz: „Idę na zebranie”, „Idę na konsultacje”. Gotowy? Przyjrzyj się swoim myślom, zastanów się, gdzie mają swoje źródło, a ja za chwilę pokażę Ci, co możesz zrobić (bo możesz!), aby hołubić i zatrzymać te motywujące, a te demotywujące przekuć w pozytywne. Zaczynamy!
Organizacja
Jestem fanką wszelkich list, na których z lubością odhaczam kolejne pozycje. Uważasz, że to nudne? To Twoje zdanie. Listy te pomagają mi zapanować nad codziennością, a jak zapewne zdążyłeś już zauważyć – na niwie szkolnej wiele się dzieje i ja zwyczajnie nie daję rady wszystkiego zapamiętać, a że chcę profesjonalnie poprowadzić zebranie i podzielić się z rodzicami różnymi sprawami i przemyśleniami, to kartka z wypunktowanymi hasłami bardzo mi się przydaje. Oprócz tzw. spraw bieżących – wycieczki, warsztaty, kalendarz roku szkolnego – notuję też swoje przemyślenia, np. o tym, jak przebiega proces grupowy, nad jakimi obszarami najbardziej się pochylam jako wychowawca, z czym ja i uczniowie mamy trudności, a co już sobie wspólnie wypracowaliśmy i co się nam sprawdza. A że zarządzam klasą składającą się z trzydziestu siedmiu osób, zdarza mi się poczynić także notatkę na temat konkretnego ucznia – przypominajkę, żeby zadzwonić do jego rodzica w takiej czy innej sprawie lub zagadnąć go po zebraniu albo w trakcie konsultacji o coś, co mnie niepokoi lub ciekawi. Jeśli tego nie zapiszę, to przy tylu osobach (a pamiętajcie, że do tego dochodzą też uczniowie z innych klas, w których uczę) nie będę za chwilę o tym pamiętać. A mamy sobie ułatwiać życie, a nie utrudniać, prawda?
Wygląd MA znaczenie
Nie chodzi mi o to, że nauczyciel ma się wystroić na zebranie czy konsultacje lub – jak sugerowała to dyrektor jednej ze szkół podstawowych, w której pracowałam – obowiązkowo pójść do fryzjera przed spotkaniem z rodzicami. Bardziej chodzi mi o to, żeby ubrać się jednak mimo wszystko stosownie do okazji, a jednocześnie wygodnie, żeby nie czuć się zwyczajnie przebranym. Jestem ostatnią osobą, która ocenia czy komentuje czyjkolwiek strój, lecz głęboko wierzę w to, że są pewne okazje czy wydarzenia, które dobrze jest uświetnić odpowiednim (podkreślę: odpowiednim, a nie balowym!) strojem. Bardzo często taki strój może dodać nam pewności siebie, na pewno zaś jest oznaką szacunku wobec pozostałych uczestników spotkania. W tym miejscu chciałabym podkreślić, że argumentem, który jest zwyczajnie słaby i do niczego nie prowadzi, jest stwierdzenie, które już kilka razy zdarzyło mi się usłyszeć od nauczycieli w trakcie prowadzonych przeze mnie szkoleń czy konferencji: „Niektórzy rodzice przychodzą na zebrania w dresie, dlaczego ja mam się starać?”. Tutaj nie chodzi o to, że Ty musisz się starać. Zmień MUSZĘ na CHCĘ. Każdy z nas oprócz tego, że reprezentuje swoje miejsce pracy, to przede wszystkim reprezentuje siebie i buduje swoją markę. Warto o tym pamiętać i tego się trzymać. Pracujemy głównie na swoje nazwisko, niezależnie więc od tego, co sądzą o tym inni, zadbajmy o należytą oprawę.
Dobry gospodarz
Kto jest gospodarzem spotkań z rodzicami? Nauczyciel. To my zapraszamy rodziców w progi szkoły i to my chcemy ich ugościć. Na zebranie z rodzicami czy na konsultacje udaję się nie na ostatnią chwilę, tylko dużo wcześniej, żebym to ja jako gospodyni mogła zaprosić rodziców do sali lekcyjnej, a nie otwierać ją w pośpiechu, podczas gdy gros rodziców stoi za moimi plecami, przebierając niecierpliwie nogami, co tylko potęguje mój stres. To, że jestem w sali piętnaście minut wcześniej, daje mi szansę na spokojne przygotowanie się do zebrania, np. rozłożenie na biurku wszystkich potrzebnych mi dokumentów, których zawsze jest mnóstwo, i zwykłe uporządkowanie myśli.
Czy każdy może wejść na zebranie bądź konsultacje? Oczywiście, że nie. Zapraszam rodziców tudzież opiekunów prawnych moich uczniów albo samych uczniów, jeśli zaś któraś z powyższych osób z różnych przyczyn nie może być obecna na spotkaniu, a bardzo jej zależy na kontakcie ze mną, to dopuszczam możliwość rozmowy np. z kimś z rodziny ucznia poza rodzicami czy opiekunami prawnymi, ale muszę zostać o takiej sytuacji wcześniej poinformowana, żeby zdecydować, czy ze względu na poruszaną tematykę spotkania mogę wyrazić zgodę na obecność takiej osoby, czy nie. Raz przydarzyła mi się sytuacja, że kilka minut po rozpoczęciu zebrania weszła pani, która postawiła mnie w bardzo niezręcznej sytuacji – okazała się babcią mojego ucznia, nie zostałam jednak uprzedzona o tym, że pojawi się na zebraniu. Pani ta brała bardzo aktywny udział w zebraniu, wypowiadając się na tematy, które absolutnie nie dotyczyły jej osoby, zamiast jako wysłannik rodzinny po prostu robić notatki w celu przekazania ich osobom zainteresowanym. Po zakończeniu zebrania poprosiłam panią o rozmowę i poinformowałam ją, że jest to pierwszy i ostatni raz, kiedy wyrażam zgodę na to, aby wślizgiwała się na zebranie bez uprzedzenia mnie o tym przez rodziców ucznia. Pani była bardzo oburzona, argumentując, że jest emerytowaną nauczycielką i ma prawo przychodzić na zebrania do wychowawcy wnuka, ja zaś twardo stałam przy swoim zdaniu, że w moim miejscu pracy nie jest opiekunem prawnym Mateusza i nie ma do tego prawa. Zadzwoniłam również do mamy chłopca, wyrażając zrozumienie, że ani ona, ani ojciec chłopca nie mogli pojawić się na spotkaniu, prosząc jednak o to, aby w przyszłości uprzedzali mnie, jeśli będą mieli potrzebę, aby ktoś inny uczestniczył w zebraniu czy konsultacjach w ich imieniu. Mama nie kryła swojego niezadowolenia, argumentując, że w młodszych klasach na zebraniach pojawiała się przecież babcia innego chłopca, ale ucięłam tę jałową dyskusję, ponawiając prośbę o informowanie mnie ze stosownym wyprzedzeniem o tym, kto będzie reprezentował ucznia i jego rodziców.
Komunikacja z rodzicami
Zebranie czy konsultacje zawsze zaczynam od jakże prostych, a ważnych dla mojego interlokutora słów: „Cieszę się, że państwa/panią/pana widzę”. Bo naprawdę się z tego cieszę. W każdym takim spotkaniu upatruję konstruktywnej wymiany myśli i wspólnego poszukiwania rozwiązań pojawiających się trudności. Pewnie, że finalnie różnie z tym bywa, ale dlaczego z góry zakładać najgorsze? Uśmiecham się – zależy mi na pokazaniu rodzicom, że zebranie nie jest dla mnie przykrym obowiązkiem i że nie robię im łaski, że się z nimi spotykam. Jest to mój obowiązek wpisany w charakter pracy w szkole, nie jestem zaś na spotkaniu z nimi za karę. Mówię o swoich emocjach, oczekiwaniach, nadziejach, i pytam o nie rodziców moich uczniów. Jeśli chcę poruszać tematy, które niejako zahaczają o system rodzinny i w niego ingerują, to otwarcie mówię, że jest to dla mnie krępujące, ponieważ jestem wychowawcą danej klasy (ich dziecka), czuję się jednak w obowiązku porozmawiać z nimi o danej sytuacji, zapytać ich o zdanie i wspólnie poszukać rozwiązania. Często stosuję element terapii skoncentrowanej na rozwiązaniach, której jestem praktykiem, czyli komplementuję rodziców, przypominając im, że to oni są ekspertami od swoich dzieci i to oni znają je najlepiej, lecz zderzenie moich obserwacji szkolnych z ich wiedzą o dziecku może prowadzić tylko do współpracy, a tego przecież chcemy. Pamiętajcie, że nie chodzi tutaj o jakieś tanie komplementy, łatwe do przejrzenia. Mówię rodzicom prawdę! Weźcie pod uwagę, że dla wielu rodziców przyjście na zebranie czy konsultacje wiąże się z ogromnym stresem i już sam budynek często przywołuje nie zawsze pozytywne wspomnienia z okresu ich edukacji. Wielu rodziców odbiera informacje o swoim dziecku jako atak na własną osobę, bo często to właśnie ci rodzice nie traktują dziecka jako osobnego bytu, tylko jako przedłużenie siebie samych. Komplementowanie ich, czyli de facto przyznanie głośno, że znają swoje dziecko lepiej niż my (wszak nauczyciel obserwuje je tylko w sytuacji szkolnej, czyli w pewnym wycinku życia), pozwala im poczuć się nie w pozycji osoby łajanej, ocenianej czy traktowanej z pewną dozą infantylizacji (czego wielu się obawia!), ale partnera w rozmowie, którego chcemy się poradzić, z którego zdaniem się liczymy i z którym chcemy poszukać rozwiązania trudnej sytuacji – który po prostu ma ważki głos.
Asertywność zawsze w cenie. Ni...
Pozostałe 90% treści dostępne jest tylko dla Prenumeratorów
- 6 wydań magazynu "Horyzonty Anglistyki"
- Dostęp do wszystkich archiwalnych artykułów w wersji online
- Możliwość pobrania materiałów dodatkowych
- ...i wiele więcej!