Dołącz do czytelników
Brak wyników

Horyzonty anglistyki

19 czerwca 2018

NR 5 (Czerwiec 2018)

Dzisiejsza szkoła to... miejsce na zabawę?

0 863

„Zachowaj spokój, szkoła to nie miejsce na zabawę. Nie przeszkadzaj. A tak w ogóle to cicho bądź i słuchaj!”. Tego nauczyłam się w szkole jako mała dziewczynka. Dzisiaj, na szczęście, pojęcie uczenia się poprzez zabawę jest czymś normalnym i stanowi oswojoną, integralną część środowiska edukacyjnego. I dobrze – obawiam się, że następne pokolenia byłyby coraz mniej szczęśliwe i coraz bardziej zdemotywowane.

Uczysz się czy grasz?

Przez wiele lat pokutowało w nas nauczycielach – i w wielu przypadkach wciąż jeszcze u rodziców naszych uczniów – przekonanie, że „ jak się bawią, to na pewno się nie uczą”. Rodzice, zarówno jak i nauczyciele, nie doceniali za bardzo gier, zabaw ani roli emocji w procesie poznawczym. Obecnie doskonale wiemy, że zabawa jest nieodzowną częścią naszej motywacji. Jeśli nie czujemy w czymś zabawy, przyjemności, frajdy – nie chce nam się tego robić, nie zakochujemy się, nie wierzymy. Zabawa ma być dziwna, fajna, czasem nielogiczna albo zawsze nielogiczna, często abstrakcyjna, wciągająca lub też nurtująca. Ma budzić śmiech, radość, zdziwienie, a już na pewno zaangażowanie. Zabawa ma sprawić, żeby ludziom chciało się w nią bawić.

POLECAMY

Ja nie muszę, ja chcę: czym naprawdę jest gamifikacja?

Modna od pewnego już czasu gamifikacja (in. grywalizacja lub gryfikacja) wydaje się być miksturą odpowiadającą na potrzeby nowoczesnego ucznia – „ulepiona” z nauki i zabawy. Sam termin gamifikacja od kilku lat coraz częściej przewija się w różnych dziedzinach: marketing, sprzedaż, bankowość, zarządzanie kadrami. Wspólnym mianownikiem tych branż jest to, że wszystkie za pomocą grywalizacji chcą jednego: zmotywować pracownika do wydajniejszej pracy, nakłonić klienta do wzięcia jeszcze jednego kredytu, a przy tym wmówić mu, że on go tak naprawdę przecież mocno potrzebuje i bez niego życie nie będzie nigdy takie samo, czy też „przyspawać” do firmy klientów dużą liczbą kart lojalnościowych, na których zbierają pieczątki za kolejną kawę czy punkty za kolejne zakupy w sklepie odzieżowym. Oczywiście, po zebraniu odpowiedniej ilości pieczątek dziesiątą kawę dostajemy za darmo, a po zakupach na łączną sumę 3 tys. punktów zyskujemy stałą zniżkę w sklepie i tytuł złotego konsumenta. To oferuje grywalizacja – z większym lub mniejszym skutkiem czy efektem, zależy jak na to patrzeć.
Z definicji i w dużym skrócie grywalizacja to używanie trików i elementów znanych z gier w innym kontekście, czyli nowy sposób interpretowania mechanizmów obecnych w grach i przełożenie ich na sytuacje z nimi niezwiązane. Tak więc grywalizacja jest użyciem np.: punktacji czy odznak w konkursie gramatycznym, ale może być też użyciem fabuły i strategii znanych z gier podczas lekcji angielskiego. Jedno jest ważne: grywalizacja ma zmienić zachowanie uczestnika zabawy. 

Poczuj się ważny

No właśnie, czy to jest grywalizacja czy bardziej grywalidacja? Walidacja w naukach ścisłych to inaczej potwierdzenie, sprawdzenie. Cele dla ucznia są zwalidowane: ważne, sprawdzone, usankcjonowane. Uczeń wie, po co coś robi (jak w ocenianiu kształtującym), ale przy tym czuje, że sprawia mu to frajdę. I, że jest mu to potrzebne, albo przynajmniej go ciekawi.
Wyobraź sobie następujące sytuacje:

Sytuacja 1.

Nauczyciel wchodzi do klasy i wypowiada komunikat wprost: „Dzisiaj będziemy się uczyć czasu Present Perfect: poznacie jego formę wraz z czasownikiem posiłkowym, a także jego funkcje i użycie”.

Komentarz do sytuacji 1.
„Wspaniale! Od rana marzyłem o tym, żeby uczyć się dzisiaj jakiegoś czasu gramatycznego. Super sprawa!” – czy pomyślą uczniowie? Niestety pudło. Być może nas, anglistów, fascynuje budowa i zachowanie angielskich czasów gramatycznych, ale dla zdecydowanej większości naszych odbiorców to nie będzie intrygujące. Cele lekcji są przeładowane metajęzykiem i nie jest to atrakcyjny komunikat dla odbiorcy. Niestety, tak wygląda wiele komunikatów w kontekście oceniania kształtującego i nie jestem pewna, czy nie należałoby tego nieco zweryfikować. Moim zdaniem należy te komunikaty uczynić mniej abstrakcyjnymi i nadać im znaczenie bardziej wartościowe dla ucznia.

Sytuacja 2.

Nauczyciel zaczyna lekcję pytaniem: „Jak myślicie, jaki jest idealny prezent dla nauczyciela języka angielskiego?”. Czeka na odpowiedzi uczniów, które zapisuje na tablicy jako wielką mapę myśli. Po chwili podaje swoją odpowiedź: „Idealny prezent dla nauczyciela języka angielskiego to Present Perfect. I dzisiaj o nim porozmawiamy”.

Komentarz do sytuacji 2.
Nauczyciel już trochę rozśmieszył, nieco zaciekawił, na pewno zaangażował, bo prawdopodobnie kilka osób podało pomysł, a większość ruszyła głową, by na niego w ogóle wpaść. Oczywiście pomysły uczniów mogą być w języku polskim bądź angielskim, ale jeśli będą w języku angielskim (może paść słowo pen, notebook, travel, flight ticket, ticket to SPA – może być przy tym sporo kreatywnej zabawy), to od razu osiągniemy rodzaj rozgrzewki językowej:

  • element metajęzyka: podany,
  • ciekawość poznawcza: rozbudzona,
  • emocje: również.

Czy to się sprawdzi? Wszystko zależy od tego, jak nauc...

Pozostałe 90% treści dostępne jest tylko dla Prenumeratorów

Co zyskasz, kupując prenumeratę?
  • 6 wydań magazynu "Horyzonty Anglistyki"
  • Dostęp do wszystkich archiwalnych artykułów w wersji online
  • Możliwość pobrania materiałów dodatkowych
  • ...i wiele więcej!

Przypisy