Kiedy uczyłam się angielskiego i byłam już na wyższym poziomie, jedyne czego naprawdę się obawiałam, to prawdziwa rozmowa. Dlatego jako dziewczynka często uczyłam się całych wypowiedzi na pamięć, aby nikt nie zaskoczył mnie spontanicznym pytaniem i abym mogła klepać nauczone i okrągłe zdania. Podobnie robiły inne dzieci z klasy. Pisaliśmy więc w zeszycie te piękne, podrzędnie złożone zdania, coś na kształt tych z podręcznika, wkuwaliśmy je i dostawaliśmy piątkę, ewentualnie szóstkę.
POLECAMY
Flight not fight
Wystarczy przecież nie robić błędów, wtedy będą super oceny. Czyli omijać sytuacje, w których możesz popełnić błąd. A przecież błędy pojawiają się w prawdziwej rozmowie. Wtedy nigdy nie wiesz, o co ktoś zapyta, co powie i czy to w ogóle zrozumiesz, co mówi. Takim przykładem prawdziwej rozmowy może być pytanie o drogę po angielsku czy też spontaniczna pogawędka z native speakerem. Wbrew powszechnej opinii, native speakerzy nie widzą tak bardzo naszych błędów – nie tylko ich nie zauważają tak mocno, ale sami dostosowują się do nas. Nazywamy to efektem foreigner talk.
Termin foreigner talk odnosi się do uproszczonej wersji języka, którego czasami używają native speakerzy, gdy zwracają się do obcokrajowców, np.: uczniów języka angielskiego lub osób spotkanych w sytuacjach towarzyskich. Do tej pory wiele lat badano koncept foreigner talk i wysnuto wiele ciekawych wniosków. Co wiemy? Oprócz wydłużania wypowiedzi przez native speakera (dłuższe opisy, dłuższe zdania, aby jakby „na pewno być zrozumianym przez nie-native speakera”), jest to też wolniejsze tempo mówienia i mówienie w stylu „słowo za słowem” – swego rodzaju „dukanie”. Foreigner talk wykazuje szereg osobliwości w swoim leksykonie, składni i morfologii, z których większość polega na upraszczaniu. Zauważamy częste pominięcia słów funkcyjnych, takich jak: a czy the. Istnieje również tendencja do używania wyrażeń onomatopeicznych, takich jak (mówiąc np.: o samolotach) zoom-zoom-zoom. W morfologii odnajdujemy tendencję do upraszczania słów poprzez pomijanie fleksji. W konsekwencji, tam gdzie standardowy angielski odróżnia I od me, foreigner talk zwykle używa tylko me. |
Nie taki native speaker straszny
Jak więc widzimy, native speakerzy podczas rozmowy z Polakiem będą często podświadomie i intuicyjnie zmieniać swoją mowę. Nie mają też w zwyczaju poprawiać swego rozmówcy, co czasami wynika z ich własnej niezbyt dużej wiedzy na temat gramatyki własnego języka i wyjątków. Dlaczego więc tak bardzo boimy się native speakerów?
Niestety, prawie każdy z nas wyniósł ze szkoły przekonanie, że native speaker słucha nas jak nauczyciel angielskiego, czyli cały czas słucha, aby wyłapać błędy. Nic bardziej mylnego.
Zaraz zaraz... ale dlaczego właściwie my nauczyciele tak właśnie słuchamy uczniów?
Kij ma zawsze dwa końce
Nauczyciel ma za zadanie oceniać, przygotowywać do egzaminów, testów kompetencji, matur. Musi więc posługiwać się miarą. Mierzy więc ilość błędów i mnoży przez trudność wypowiedzi. Wychodzi mu jakiś wynik, a gotową ocenę wpisuje do dzienniczka. Tak jest prosto i klarownie, ale czy to zachęca uczniów do spontanicznego wypowiadania się po angielsku?
Uczniowie zapytani o to, co najbardziej zniechęca ich do swobo...
Pozostałe 90% treści dostępne jest tylko dla Prenumeratorów
- 6 wydań magazynu "Horyzonty Anglistyki"
- Dostęp do wszystkich archiwalnych artykułów w wersji online
- Możliwość pobrania materiałów dodatkowych
- ...i wiele więcej!