Każdy uczeń na innym poziomie językowym – wchodzisz do sali lekcyjnej i widzisz to gołym okiem! Cały przekrój społeczeństwa uczniowskiego: od tych ultraambitnych (albo z niesamowicie ambitnymi rodzicami, bo i tak bywa) po osoby całkowicie na bakier z angielskim. Jak działać?
Można poddać się marksistowskiej filozofii „każdemu według po-
trzeb” i rzeczywiście, z dużą uważnością, podejść indywidualnie do klasowego kolektywu, jakim jest sala pełna uczniów, których poziom językowy jest bardzo zróżnicowany. Podczas gdy oni tworzą swój mały, szkolny ekosystem albo kalejdoskop, my oczywiście nie faworyzujemy lepszych i nie dyskryminujemy słabszych. Kiedy zadajemy pytanie, kierujemy je do całości, a nie tylko polegamy na tych szybkich i bystrych (zaraz przecież dzwonek, a nam się mocno spieszy). Staramy się zadawać pytania budzące ciekawość poznawczą. Każdy ma przecież szansę uczestniczyć w lekcji i czerpać z niej równie dużo. Zapewniamy na lekcji takie warunki, które odpowiadają indywidualizacji nauczania. Utopia? Jak każda inna. Myślę, że można w tej sytuacji jednak sporo zdziałać. Co konkretnie robić w takich klasach?
POLECAMY
MOJE ULUBIONE PRZEGLĄDARKI:
- A Google a Day:
//www.agoogleaday.com/
Ta przeglądarka internetowa ma wbudowane pytania i cały system grywalizacyjny. Uczniowie mogą w parach albo grupach szukać w internecie na czas odpowiedzi na pytania w języku angielskim. Bardzo dobra zabawa na rozgrzewkę i chwilowe odciążenie nauczyciela.
- KidzSearch:
//www.kidzsearch.com/
KidzSearch oferuje treści dopasowane do wieku dzieci i ma nawet własny YouTube, który nazywa się KidzTube. Ciekawa sprawa.
- Kiddle:
//www.kiddle.co/
Przeglądarka od Google, która odfiltrowuje treści przemocowe, pornograficzne i dodatkowo wyrzuca jako wyniki wyszukiwań treści napisane łatwiejszym angielskim, obrazkowe i bardzo przystępne dla oka dziecka.
- KidRex:
//www.kidrex.org/
Przeglądarka bez filmów i obrazków, ale za to można wysłać do niej swoje obrazki. Oprócz tego wyrzuca wyniki wyszukiwań podobnie jak Kiddle.
- Maxthon:
//www.maxthon.com/kid-safe-browser/
Tę przeglądarkę pobierzesz na Androida. Można tu zablokować treści niepożądane oraz ustanowić listę stron, które dziecko może odwiedzać. Dobre szczególnie dla rodziców w kontekście zadań domowych do odrobienia przez dzieci.
- BeSt:
//fdds.pl/best/
Program pełni funkcję kontroli rodzicielskiej w internecie i udostępnia kilkaset bezpiecznych stron internetowych dla dzieci. Katalog stron podzielony jest na trzy kategorie wiekowe: 3+, 6+, 9+ lat oraz na osiem kategorii tematycznych: gry i rozrywka, książka i prasa, film i muzyka, edukacja, kultura, razem z rodzicami, czas wolny i zwierzęta. Przeglądarkę BeSt można ściągnąć na komputer z systemem Windows oraz tablety i smartfony.
- KidZui:
//www.dobreprogramy.pl/KidZui,Program,Windows,15388.html
KidZui to bezpłatna przeglądarka, wyszukiwarka i „internetowy plac zabaw” dla dzieci w wieku od 3 do 12 lat. Uwaga, jeśli posiadasz Mac iOS – ta przeglądarka nie obsługuje Maca.
ROZBUDZIĆ CIEKAWOŚĆ POZNAWCZĄ
Pamiętam pewną sytuację, która miała miejsce jakieś 10 lat temu. Mój kolega dostał zastępstwo na niemieckim. Lekcja miała dotyczyć części ciała (Körperteile). Zastępstwo odbywało się w sali komputerowej, a więc do dyspozycji uczniów były stanowiska komputerowe z działającym internetem. Wiem, banał, ale nie zawsze sprawa internetu jest taka oczywista. Do końca lekcji zostało 10 minut, a jemu skończył się materiał. Nic dziwnego, w końcu nie znał tej klasy i nie sądził, że tak szybko zrobią wszystkie zadania, jakie przygotował na zastępstwo. Zadał im pewne zadanie, a raczej pytanie. Zapytał uczniów, do czego służy nos. Oczywiście po niemiecku: Wofür die Nase ist?
Uczniowie mieli do dyspozycji 10 minut, bo tyle mniej więcej czasu zostało do dzwonka, komputer, internet i przeglądarkę internetową.
Rzecz działa się jakieś 10 lat temu, więc nic dziwnego, że zadanie wywołało nie lada poruszenie. „Wow, możemy włączyć komputery”.
Jednak nie to było najważniejsze w całej sytuacji, ale fakt, że pytanie uczniowie wpisywali w języku niemieckim w pasek przeglądarki. Oczywiście wykazali się sprytem, bo przecież komputer od razu pokazywał im wyniki w języku niemieckim, a odpowiedź miała być podana w tym właśnie języku. Więc jaki jest sens szukać po polsku? Żeby znaleźć odpowiedź na to pytanie, musieli przebrnąć przez wiele różnych definicji, haseł, tekstów, stron podstron i zakładek. Prawdopodobnie przeglądarka podsuwała im różne źródła, w tym Wikipedię. Naczytali się trochę tekstów autentycznych, więc cel dydaktyczny został spełniony, jeśli chodzi o wykorzystanie tych krótkich 10 minut. Co było ciekawe, gdy zadzwonił dzwonek, uczniowie nie ruszyli się z miejsca. Siedzieli wciąż przy komputerach. Nawet jeśli jakiś uczeń już podał swoją odpowiedź, która była prawidłowa, nie wykluczało to innych uczniów jako potencjalnych zwycięzców w wyzwaniu. Oni też mieli szansę odpowiedzieć prawidłowo, wyszukując kolejne informacje. W końcu nos nie służy tylko do oddychania. Mamy więc uczniów, którzy pracują podczas przerwy i nie słyszą dzwonka. Mamy uczniów, którzy zaangażowali się w zadanie, mimo że nie była to rozrywka ani żadna gra. Mija kilka dni. Mój kolega (pan od niemieckiego) ma dyżur na korytarzu szkolnym. Nagle podbiega do niego grupka dzieci. Rozpoznaje, że to przecież ci uczniowie z klasy, w której miał zastępstwo. Podbiegają do niego i podekscytowanym głosem podpytują.
„Proszę pana, proszę pana, czy my możemy już powiedzieć, do czego służy nos, bo my już wiemy, możemy to powiedzieć?”.
Zauważ, że nie był to nauczyciel,...
Pozostałe 90% treści dostępne jest tylko dla Prenumeratorów
- 6 wydań magazynu "Horyzonty Anglistyki"
- Dostęp do wszystkich archiwalnych artykułów w wersji online
- Możliwość pobrania materiałów dodatkowych
- ...i wiele więcej!