Czy zwróciliście kiedykolwiek uwagę na to, że system edukacji w naszym kraju zachęca nauczycieli do podkreślania i piętnowania błędów oraz uczenia uczniów bezradności tudzież strachu przed porażką? I to na wielu płaszczyznach! Niewielu nauczycieli płynie pod prąd i odczarowuje błędy w edukacji, przyznając im ważką rolę nie tylko dydaktyczną, ale również wychowawczą, a ci, którzy to robią, są nierzadko obiektem drwin i nieprzychylnych komentarzy w swoim miejscu pracy. Skąd to wiem? Doświadczyłam tego na własnej skórze w pokoju nauczycielskim.
Wiem, że wśród was jest wielu pedagogów czy przedmiotowców, którzy przestali demonizować błędy, a wręcz zaprzyjaźnili się z nimi i krzewią tę przyjaźń wśród uczniów. Chylę przed Wami czoła, bo sama wiem, jak ciężko jest to robić w polskim systemie edukacyjnym, gdzie błąd oznacza niższą ocenę ze sprawdzianu, słabsze wyniki egzaminu, ujemne punkty z zachowania, miejsce w szkole plasującej się poza rankingowym podium. Wiem też, że istnieje spora grupa tych, którzy zamiast podkreślać mocne strony pracy swoich uczniów, a błędy traktować jako naturalny etap przyswajania nowych umiejętności i przede wszystkim dać uczniom prawo do nich, wciąż za cel swojej pracy stawiają sobie bezwzględną walkę z błędami – walkę na śmierć i życie. Często robią to w dobrej wierze – chcą za wszelką cenę ustrzec uczniów przed niepowodzeniem. Tylko czy o to w życiu chodzi?
Uczymy się na błędach. Któż z nas nie zna tego powiedzenia? Wypowiadamy je często i chętnie. Pod warunkiem że owe błędy dotyczą nas, a nie naszych uczniów! Tym ostatnim rzadko przyznajemy prawo do popełniania błędów, ponoszenia odpowiedzialności za podjęte działania czy decyzje, wyciągania wniosków. Oczekujemy od nich perfekcji, gdy jednocześnie sami nie jesteśmy perfekcyjni.
Chciałabym w tym artykule podzielić się z Wami swoimi sposobami na zdejmowanie klątwy z błędów. Niektóre mogą być nieco wywrotowe, ale taka właśnie jestem – płynę pod prąd i jednocześnie nie zapominam o bezpieczeństwie, zarówno psychicznym, jak i fizycznym moich uczniów i swoim własnym, bo bezpieczeństwo jest dla mnie priorytetem! Sposoby, które na co dzień wykorzystuję w swojej pracy i które spotykają się z entuzjastycznymi reakcjami moich uczniów i ich rodziców, nie wzięły się znikąd. Są przede wszystkim oparte na moich obserwacjach, przemyśleniach i niezliczonych godzinach rozmów z uczniami i ich rodzicami, a także nauczycielami, którym, tak jak mnie, przeszkadza piętnowanie błędów. Uwierzcie, że zrozumienie tego, że w błędzie tkwi moc i tylko od nas zależy, jak ją wykorzystamy, nie przyszło do mnie z dnia na dzień.
POLECAMY
Jak więc oswajam uczniów z porażką?
- Pozwalam im popełniać błędy i nie unikam trudnych sytuacji powodujących napięcie czy dyskomfort, bo w życiu nie da się od nich uciec. To nie tak, że celowo organizuję trudne sytuacje. Nie muszę tego robić, pracując w szkole, bo przecież szkoła to nic innego, jak takie pole do eksperymentów. Zawsze i wszędzie do znudzenia powtarzam sobie, uczniom i ich rodzicom, że błędy są nieodłącznym elementem rozwoju człowieka! Bez błędów się nie rozwijamy! Pytanie, co chcemy z nimi zrobić. Uczniowie często kiwają z niedowierzaniem głowami i mówią, że nauczyciele przecież nigdy się nie mylą. Często uczniowie mówią to z ironią, dając mi do zrozumienia, że na swojej drodze spotkali belfrów przekonanych o swojej nieomylności. Otóż tacy też się mylą, bo są przede wszystkim ludźmi.
Przejmując nowe klasy, tak jak teraz w liceum, lwią część swojej pracy przeznaczam zatem na przepracowanie uczniowskiego lęku przed błędem i jego konsekwencjami. Bo uczniowie od samego początku swojego istnienia zazwyczaj słyszą, że błąd to coś złego. Czasem zajmuje mi to mniej czasu, czasem więcej. Czasem mam wsparcie w rodzicach i innych nauczycielach, a czasem nie mam. Ale walczę z przekonaniem, że musimy być perfekcyjni. Bo nie musimy. Pytanie, czy chcemy. A jeśli chcemy, to z czego to wynika?
- Do sprawdzania prac pisemnych używam każdego koloru... oprócz czerwonego! Dlaczego? Właśnie dlatego, że większość nauczycieli oznacza tym kolorem uczniowskie błędy. Wielu uczniów sygnalizowało mi, iż czerwony kolor jest dla nich kolorem piętnującym – im więcej go na pracy, tym niższa ocena. Ze sporym zdziwieniem przyjmowałam pytania: „Proszę pani, czy mogę podkreślić sobie te słowa w zeszycie na czerwono?”. Moi uczniowie mieli zakodowane, że kolor czerwony jest zarezerwowany dla nauczycieli. Ba! Wielu nauczycieli wręcz nie pozwalało im używać czerwonego koloru! Ja stworzyłam zasadę, że na moich zajęciach czerwony kolor jest zarezerwowany dla uczniów. Pamiętam, że kiedy powiedziałam koleżankom nauczycielkom o moim pomyśle, jedna z nich skwitowała drwiąco: „Bawisz się w metodę zielonego długopisu? Chce ci się? Szkoda czasu”. Tak. Chce mi się. Nie. Nie szkoda mi czasu.
- Chociaż nie używam tylko i wyłącznie koloru zielonego (często na pracach króluje niebieski albo różowy), to w myśl metody zielonego długopisu rzeczywiście w pracach uczniów koncentruję się na ich sukcesach, a nie porażkach. I to właśnie te pierwsze zaznaczam! I tak, biorąc do ręki swoje prace, uczniowie przede wszystkim widzą to, co im się udało! A całą pracę i tak omawiamy wspólnie, więc wszyscy mają okazję poznać nie tylko prawidłowe odpowiedzi, ale przede wszystkim dowiedzieć się, dlaczego dana odpowiedź jest prawidłowa. Jedyny wyjątek w zaznaczaniu błędów stanowią prace egzaminacyjne – mam na myśli wypracowania. Te sprawdzam zgodnie z wytycznymi OKE, robiąc falki, kółec...
Pozostałe 90% treści dostępne jest tylko dla Prenumeratorów
- 6 wydań magazynu "Horyzonty Anglistyki"
- Dostęp do wszystkich archiwalnych artykułów w wersji online
- Możliwość pobrania materiałów dodatkowych
- ...i wiele więcej!