Precyzyjne trzymanie się rozkazów miało kiedyś sens. Dzisiaj jednak skrupulatne wypełnianie poleceń ustąpiło miejsca kreatywności, dzięki której przejmujemy inicjatywę, podejmujemy ryzyko i zadajemy kłopotliwe pytania. Szybko zmieniający się świat rodzi niespotykaną wcześniej dawkę niepewności, kiedy rozwiązaniu jednej zagadki towarzyszy pojawienie się kilku następnych.
Autor: Maciej Błaszak
Żyjemy w świecie iluzji. Sądzimy, że wystarczy spojrzeć, aby zobaczyć spójny obraz tego, co nas otacza. W szkole słyszeliśmy, co prawda, o istnieniu plamki ślepej oka i może o tym, że kora potyliczna mózgu tak dobrze wypełnia brakującą informację, że nie zdajemy sobie sprawy z posiadania fragmentu siatkówki, który nie reaguje na światło. Niemniej intuicyjnie nie podejrzewamy, że w danym momencie dociera do naszej świadomości zaledwie 1% informacji z pola widzenia, czyli tyle, ile obejmuje paznokieć kciuka wyciągniętej ręki. Świat widzimy przez dziurkę od klucza.
Co dzieje się w mózgu muzyka jazzowego podczas improwizacji? Takie pytanie postawili sobie w 2008 r. Charles Limb i Allen Braun, którzy w badaniu rezonansowym postanowili zlokalizować fragmenty kory zaangażowane w procesy twórcze. Okazało się, że praca trzech obszarów neuronalnych odróżnia muzyczną improwizację od grania z pamięci – jeden z nich jest aktywowany, dwa dezaktywowane.
Cyfrowa pamięć, obojętnie czy w postaci twardego dysku, czy płyty DVD, bazuje na odrębnych mechanizmach kodowania i odzyskiwania danych. Zapis i odczyt są różnymi procesami, zatem nie istnieje niebezpieczeństwo, iż odtworzenie filmu zapisanego w formacie cyfrowym zmieni jego fabułę. Inaczej ma się sprawa z mózgiem, w którym zapis i odczyt są wzajemnie powiązane, a akt przypominania zmienia treść wspomnienia.
5 lutego 1982 roku, 1300 kilometrów na zachód od Wysp Kanaryjskich, łódź Stevena Callahana Napoleon Solo przewróciła się podczas sztormu. 76 dni później rozbitek został znaleziony w przeciekającej tratwie u wybrzeży Gwadelupy. W książce Adrift wspominał: „Wokół mnie leżą fragmenty Solo. Sprzęt jest zabezpieczony i codzienne priorytety ustalone – priorytety niepodlegające dyskusji. Uniknąłem niemal pewnej śmierci. Teraz mam wybór: doholować siebie do nowego życia lub poddać się i obserwować własną powolną śmierć. Wybieram walkę tak długo, jak się da”.
Co sprawia, że jedni potrafią wywierać wpływ, a inni nie? Aby odpowiedzieć na to pytanie, warto przyjrzeć się ludzkiemu mózgowi, który w znacznym stopniu definiuje, kim jesteśmy. Na co więc mamy wpływ?
Człowiek z natury jest istotą społeczną. Gdy próbujemy osiągnąć ważne dla nas cele, potrzebujemy wsparcia innych osób: bliskich, przyjaciół, znajomych, kolegów z pracy. Jest tak na każdym etapie naszego życia. Dziecko nie rozwija się prawidłowo bez miłości rodziców, a uczeń nie wykazuje postępów w nauce bez zachęty ze strony nauczyciela. Słowem, każdy z nas, realizując własne plany, zmuszony jest zaprosić do współpracy drugiego człowieka. Jak to zrobić?
Każdy z nas ma różne potrzeby, marzenia i cele w życiu. Jesteśmy różni, a różnorodność umysłów jest zaletą zespołów wykonujących zadania rozłączne, których sukces zależy od poprawnego wyniku uzyskanego przez chociażby jedną osobę. Zaprojektowanie eksperymentu fizycznego, złamanie szyfru czy opracowanie polityki społecznej udaje się najlepiej przy zróżnicowaniu perspektyw, interpretacji, heurystyk i modeli predyktywnych. Słowem, złożoność problemów, przed którymi staną w przyszłości uczniowie, wymaga od nich myślenia nieszablonowego (heurystycznego), którego przykładem dzisiaj są projekty otwartego oprogramowania, takie jak Wikipedia. Jak wspierać to nieszablonowe myślenie?