Zgodnie z rozporządzeniem Ministra Edukacji Narodowej z dnia 9 sierpnia 2017 r. w sprawie indywidualnego obowiązkowego rocznego przygotowania przedszkolnego dzieci i indywidualnego nauczania dzieci i młodzieży nauczanie indywidualne organizuje się dla dzieci i młodzieży, których stan zdrowia uniemożliwia lub znacznie utrudnia uczęszczanie do szkoły. Warto o tym pamiętać, gdyż zdarza się, że nauczanie indywidualne bywa przez niektórych mylone z indywidualnym programem nauki (IPN) lub indywidualnym tokiem nauki (ITN). Od czego zacząć?
Autor: Katarzyna Gala
Co jakiś czas trafiam w mediach społecznościowych na dyskusje dotyczące zasadności tworzenia w szkołach laboratoriów językowych. Opinie, jak to zwykle bywa, są bardzo podzielone. Zwolennicy tych laboratoriów jako zaletę wskazują między innymi dostęp do nowoczesnego sprzętu czy pracę ze słuchawkami, która umożliwia uczniom większe skupienie podczas rozmów w parach czy mniejszych grupach. Przeciwnicy wskazują głównie na szybkie psucie się sprzętu oraz stwarzanie sztucznych warunków do przeprowadzania ćwiczeń ze słuchu. Wszak podczas Egzaminu Ósmoklasisty uczniowie będą musieli wysłuchać nagrań bez słuchawek i dźwięk nie będzie wyizolowany.
Egzamin dla ubiegających się o stopień awansu zawodowego nauczyciela mianowanego nie bez powodu uznawany jest za najtrudniejszy ze wszystkich egzaminów na ścieżce awansu zawodowego nauczyciela i jak każdy egzamin wzbudza wiele emocji. Wszyscy wymieniają się informacjami, straszą, pocieszają, kłócą i wspierają. Łącza internetowe są rozgrzane do czerwoności, a informacje czasami sprzeczne. Czy jest się czego obawiać?
Omawiając lekcje z lektorami ze szkoły językowej, w której pracuję jako metodyk, często powtarzam im, że nie ma czegoś takiego jak idealna lekcja. Ważne jest, aby złapać równowagę między tym, na co mamy wpływ, a tym, co dzieje się poza nami. W pracy nauczyciela/lektora nie chodzi o to, aby przyjść na zajęcia nieprzygotowanym i poprowadzić je od niechcenia, ani też o to, by ślepo trzymać się scenariusza i po kolei realizować zapisane punkty programu. Bardziej doświadczony lektor może co jakiś czas pozwolić sobie na chwilę niefrasobliwości, bo z niej gładko wybrnie, natomiast lektor „świeżynka” z pewnością bezpiecznie będzie się czuł w schematach, które i tak za chwilę zweryfikuje życie sali lekcyjnej. Szukajmy więc złotego środka.
Wielu nauczycieli w szkole pyta mnie, czy nie szkoda mi czasu i energii na organizowanie wycieczek szkolnych, a ja niezmiennie z uśmiechem na twarzy odpowiadam, że nie. Dzięki nim ja i moi uczniowie możemy poznać się na pozaszkolnej płaszczyźnie oraz obcować ze sobą na zupełnie innym gruncie i w całkowicie innych sytuacjach niż te stricte związane z lekcją języka angielskiego. W moim odczuciu z całą pewnością korzystają na tym obie strony, a największą korzyścią, jaką wynosimy z uczestnictwa w wycieczkach szkolnych są przede wszystkim relacje, jakie budujemy ze sobą.
W jednym z pierwszych numerów „Horyzontów Anglistyki” podawałam przykłady gier i zabaw polisensorycznych, zachęcając czytelników do czynnego wykorzystywania ich podczas zajęć. Nadal podtrzymuję swoje stanowisko, a w dzisiejszym artykule zaprezentuję kilka nowych przykładów gier i zabaw, licząc na to, że również przydadzą się Wam w pracy z uczniami – tymi małymi i nieco starszymi.
Pierwsze zajęcia, nawet z grupami, które znamy, wywołują silne emocje. A co dopiero jeśli dostajemy nową grupę, której nie znamy? Początek roku to zawsze wiele wyzwań i mamy prawo do swoich emocji. Proponujemy kilka przykładów zabaw integracyjnych dla grup z różnych przedziałów wiekowych, które możesz dowolnie modyfikować na swoje potrzeby i które są gwarancją dobrej rozrywki oraz zapewnią pozytywne pierwsze wrażenie. Do prawdziwej integracji potrzeba wielu miesięcy, wielu działań i wielu wspólnych przeżyć, ale niech to będzie namiastka i dobry początek. Wszystkie gry i zabawy przetestowałam na moich grupach i cieszą się one naprawdę sporym powodzeniem wśród uczniów.
W kraju trwa gorąca debata nad stanem polskiego szkolnictwa. Debata mniej lub bardziej merytoryczna, ale już sam jej fakt świadczy o tym, że coraz więcej osób zauważa, jak głębokich zmian wymaga polska oświata. Zmian nie tylko związanych z wynagrodzeniem nauczycieli, ale przede wszystkim dotyczących wymagań edukacyjnych stawianych uczniom, które nijak znajdują odzwierciedlenie w otaczającej ich rzeczywistości i nijak się mają do wymagań rynku pracy. Jak my, nauczyciele, w codziennej pracy możemy chociaż trochę to zmienić?
Jestem ogromną przeciwniczką ocen. Uważam, że zabijają piękno, jakie tkwi w procesie zdobywania wiedzy. Lata praktyki pokazały mi, że lwia część uczniów uczy się nie po to, aby być bardziej światłymi ludźmi i mieć satysfakcję z posiadania wiedzy, ale dla ocen lub satysfakcji rodziców. Jednak nie ma sensu, by wylewać żale, bo oceny musimy wystawiać – obliguje nas do tego prawo oświatowe. Warto jednak robić to z głową.
Staram się urozmaicać i wzbogacać prowadzone przeze mnie zajęcia językowe o różne (czasem dość nietypowe i zaskakujące) treści i elementy. W pewnym momencie zatęskniłam za powiewem świeżości i tego, żeby to ktoś inny poprowadził zajęcia w moich klasach i pokazał moim uczniom, że nauka języka obcego może być nie lada frajdą. Nie czarujmy się – uczniowie też są zmęczeni oglądaniem ciągle tej samej postaci, choćby nie wiem, jakie atrakcje serwowała na swoich zajęciach. Mówiąc krótko: wykorzystałam wolontariat!
W listopadzie zeszłego roku w wielu szkołach podstawowych i gimnazjalnych odbył się Wojewódzki Konkurs Języka Angielskiego. Konkurs, który jest rzekomo szansą dla uczniów, by dostać się do szkoły średniej bez egzaminów. Jednak prawda jest taka, że jego poziom znacznie przekracza umiejętności uczniów uzdolnionych językowo i tym samym wcale nie działa motywująco, a wręcz przeciwnie – powoduje ogromny dystres i podkopuje wiarę uczniów we własne możliwości.